piątek, 8 sierpnia 2014

Czas leczy rany part 2

Od wizyty Jamesa u mnie minęło już 8 miesięcy. Wybaczyłam mu ,bo go kocham ,ale nie potrafię zapomnieć o tym co się wydarzyło choć minęło już 6 lat. Od 3 miesięcy mieszkam w Nowym Orleanie. Przeprowadziłam się ,żeby James nie przychodził do mnie. Zapominam o nim powoli. Zaczęłam tak jakby nowe życie. Poznałam tam naprawdę miłego i sympatycznego faceta Justina. Justin jest idealny. Kulturalny ,przystojny ma takie piękne oczy niebieskie jak błękitne niebo. Cudne włosy o kolorze ciemnego blondu.
Poznałam go na urodzinach mojej koleżanki. Z początku się zaprzyjaźniliśmy ,a potem to przerodziło się w coś więcej. Codziennie się spotykamy i jest nam razem bardzo dobrze. Dziś wieczorem idziemy na kolację do jakiejś znanej restauracji. Jest dokładnie 16 to mam jeszcze 3 godziny ,bo przyjdzie po mnie o 19. Dawno nie rozmawiałam z moim bratem. Ciekawe co u niego. Zadzwoniłam do niego. Odebrał za 3 sygnałem.
-Obraziłeś się na mnie ,że nie dajesz znaku życia?- spytałam prosto z mostu.
-Fajne przywitanie siostrzyczko. Miałem ostatnio dużo pracy wybacz ,że nie dzwoniłem- powiedział
-Już zaczynałam się martwić.
-Nie masz o co. A co u ciebie?- zapytał bez entuzjazmu
-Wspaniale. Dzisiaj idę do restauracji z Justinem. Ponoć to coś dla mnie przygotował.- powiedziałam zadowolona.
-Lenka wiesz dobrze ,że cię kocham ,ale on jest jakiś dziwny.
-Przestań tak mówić dobrze? On nie jest dziwny. Jest troszkę nieśmiały.-powiedziałam. Nie wiem co Tom ma do Justina. Powtarza mi on do ciebie nie pasuje.
-Ja ci tylko mówię ,a teraz kończyć muszę bo ktoś do mnie przyszedł.
-Powiedz kto taki przyszedł.
-Znasz go ,ale chcesz zapomnieć. Pa.
-Pa- powiedziałam i się rozłączyłam. Przyszedł do niego James. Jak on znowu się wygada ,gdzie ja mieszkam to po prostu go uduszę.

Oczami Toma

-Hej stary. Chyba ci przeszkodziłem- spytał James jak się żegnałem z Leną
-Hej. Nie przeszkodziłeś. Po prostu ,a nie ważne. Co cię tu sprowadza?
-Wiesz co ,a raczej kto. Zawsze co do niej zdzwonię to nie ma takiego numeru. Wysyłam kwiaty ,to odsyłają mi z powrotem. Zmieniła adres czy jak?- spytał. Obiecałem Lenie ,ale nie dotrzymam słowa. Muszę poważnie z Jamesem pogadać.
-Zmieniła numer i adres ,ale mniejsza o to. Czy ty ją naprawdę kochasz?
-Tak. Oddałbym za nią życie jeśli byłoby trzeba. Proszę powiedz co się z nią dzieje.
-Spotyka się z jakimś Justinem Cameronem. Od 3 miesięcy. On jest jakiś dziwny jakby coś ukrywał. Moja siostra tego nie widzi ,a ja muszę się dowiedzieć o nim parę rzeczy. James. James wszystko okey?- zacząłem mu machać ręką przed twarzą ,bo bardzo zbladł. Zrobił się biały jak kreda.
-Nie... Nie jest w porządku. Boże ona jest w niebezpieczeństwie!- krzyknął i wstał jak oparzony.
-Co ,ale o czym ty mówisz? Uspokój się i powiedz o co chodzi.
-Justin Cameron to nie jest jego prawdziwe imię i nazwisko. Naprawdę nazywa się Ross Smith. Ma 29 lat i jest gangsterem. Prowadzi niebezpieczną grupą przestępczą. Musimy tam kurwa jechać!- krzyknął ,a ja osłupiałem.
-Skąd ty to wszystko wiesz?
-Mój kuzyn jest tajnym agentem i poszukuje go już od 2 lat. On nie jest taki słodki i niewinny za kogo się uważa. Kurwa to niebezpieczny przestępca. Wiele kobiet tak uwodzi ,a potem wywozi je ,żeby pracowały jako prostytutki.- mówił ,a mi robiło się słabo.- Wstawaj. Jedziemy do mojego kuzyna. FBI szuka go już bardzo długo- powiedział i pociągnął mnie i ruszyliśmy w dane miejsce.

Oczami Leny

Ubrałam się w czarną sukienkę do kolan i do tego czarne szpilki. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć ,a tam był Justin w smokingu. Taki przystojny ,że mniam.
-Hej moja księżniczko. Pięknie wyglądasz- powiedział wręczając mi bukiet czerwonych róż.
-Dziękuję za róże są piękne.
-Nie tak piękne jak ty- powiedział ,a ja mimowolnie się uśmiechnęłam- Chodź ,bo zamówiłem stolik na 19.30
-No to chodźmy.
Jechaliśmy w ciszy. Gdy dojechaliśmy na miejsce Justin otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka.

Oczami Jamesa

Tak strasznie się o nią boję. Zabije go jeśli jej coś zrobi. Jak dowiedziałem ,że spotyka się z nim 3 miesiące to zdębiałem.
-Dobrze ,że przyjechaliście teraz. Musimy ustalić ,gdzie on jest. Tom gdzie mieszka twoja siostra?- mój kuzyn Branson zwrócił się do Toma
-Mieszka w Nowym Orleanie. Z tego co mi powiedziała to właśnie teraz jest z nim na kolacji. Musimy tam jechać!- krzyknął
-Za godzinę będzie gotowy samolot. Lot nam zajmie około dwóch godzin. W tym czasie powiem wam co macie robić.- powiedział Bran- Miejmy nadzieję ,że będą jak najdłużej w tej restauracji. Tom zadzwoń do niej. Musimy ją namierzyć. Rozmawiaj o czym chcesz tylko nic jej nie mów o Justinie ,bo plan legnie w gruzach. Przeciągaj rozmowę jak najdłużej. Kiedy dam ci sygnał rozłączysz się.- zwrócił się w stronę Toma ,który wybierał numer mojej kochanej Leny. Nie odebrała za pierwszym razem. Przestraszyłem się bardzo. Tom spróbował po raz drugi. Na szczęście odebrała. Wziął na głośno mówiący. Dlatego wszyscy słyszeliśmy rozmowę.
-Cześć siostrzyczko. Co porabiasz?- spytał Tom w jego w głosie można było wyczuć zdenerwowanie tą całą sytuacją.
-Hej braciszku. Jestem z Justinem w restauracji. Nie mogę teraz rozmawiać.- powiedziała Lena. Jak miło było słuchać jej głosu ,ale na myśl ,że ona jest z tym bandytą zalewa mnie furia i strach. Jak on coś jej zrobi? Branson pokazał Tomowi ,żeby podtrzymał rozmowę.
-Dobrze się bawisz?- spytał
-Tak. Bardzo fajnie. Ten hotel z restauracją jest wręcz cudowny.
-To fajnie ,a w jakiej dzielnicy?
-W French Quarter. Hotel nazywa się Le Pavillon. Dobra Tom ja muszę już kończyć. Pa.
No i się rozłączyła. Boję się o nią. Nadal mam wyrzuty sumienia ,że nie wysłuchałem jej parę lat temu. Jakbym jej wysłuchał bylibyśmy szczęśliwi. Teraz siedzielibyśmy przytuleni do siebie w domu oglądając jakiś film. Horror ,sensację ,kryminał lub komedię romantyczną.
-Dobra chodźcie. Idziemy do samolotu. Za niecałe 3 godziny będziemy na miejscu o ile zdążymy- powiedział Bran i poszliśmy do samolotu.

Oczami Leny

Wypiłam z Justinem szampana. Po chwili zrobiłam się strasznie senna. Widziałam rozmazaną twarz mojego towarzysza. Widziałam jak przez mgłę ,że się uśmiecha. Poczułam jak ktoś mnie wynosi na rękach i wsadza do samochodu. Zasnęłam na dobre i nie kontaktowałam już ze światem. Pogrążona w śnie przytuliłam się do oparcia.

Oczami Jamesa

Wszedłem do hotelu razem z Bransonem. Tom został na zewnątrz. Inni ludzie z naszej ekipy czekali na zewnątrz. Wkroczyliby wtedy kiedy Bran dałby im sygnał. Plan nie poszedł po naszej myśli bo Leny już nie było. Spóźniliśmy się. Mój kuzyn poszedł do dyrekcji hotelu. Pokazał im dokumenty i odtworzyli nam nagrania. Widzieliśmy na nich jak Lena poszła do łazienki ,a ten sukinsyn czegoś jej dosypał. Wypili szampana jak wróciła. Po chwili zasnęła. Wtedy ten debil ją wyniósł do samochodu. Mój Boże tak się o nią boję. Teraz poszliśmy do wielkiej furgonetki ,a tam inni zaczęli myśleć co teraz zrobić.

Oczami Leny

Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Wszędzie była głucha cisza. Co ja tu robię zadawałam sobie to pytanie. Pamiętam tylko ,że piłam szampana z Justinem ,a potem wszyscy się rozmazali.
-Cześć śpiąca królewno- powiedział Justin podchodząc do mnie bliżej.
-Co ja tu robię?- spytałam oszołomiona.
-Przywiozłem cię tu jak zasnęłaś.
-Źle się czuję- wymamrotałam
-To efekt narkotyków. Za godzinę poczujesz się lepiej. Nie bój się. Nie skrzywdzę cię przynajmniej nie teraz- powiedział śmiejąc się.
-Nie jesteś taki- powiedziałam przerażona
-Myliłaś się co do mnie kochanie- powiedział kpiącym głosem- jestem niebezpieczny ,a teraz leż spokojnie i się nie wyrywaj. Przyjdę za godzinę- powiedział i wyszedł. Tom miał rację ,że jest dziwny. Teraz się strasznie boję.
Usłyszałam wibracje mojego telefonu. Jaki on musi być tępy ,że nie zabrać mi telefonu. To był James. W dupie mam ,że nie chciałam z nim rozmawiać. Teraz po prostu muszę odebrać.
-Lena! Lena słyszysz mnie?
-James boję się.
-Justin nie jest tym kim myślisz. On jest przestępcą. Powiedz gdzie jesteś.
-Nie wiem gdzie jestem. Dał mi jakieś proszki. Tak bardzo się boję- powiedziałam po czym Justin wszedł i wyrwał mi telefon. Uderzył mnie w twarz. Poczułam jak krew spływa mi czole. Tak bardzo mnie bolało jak uderzył mnie po raz drugi i po raz trzeci. Przykuł mnie kajdankami do łóżka i uderzył kolejny raz ,a wtedy straciłam przytomność.

Obudziłam się. Tym razem w bardzo jasnym pomieszczeniu. Wszędzie paliło się światło ,a nade mną pochylał się Tom razem z Jamesem. Nic nie pamiętam.
-Spokojnie Lena. Jesteś w szpitalu- powiedział łagodnie Tom ,a James wyszedł z pokoju.
-Co się ze mną stało? Nic nie pamiętam.- zauważyłam jak James wszedł z kawą i podał ją Tomowi.
-James ci wszystko wytłumaczy. Ja muszę poszukać lekarza. Kocham cię.
-Ja ciebie też- powiedziałam ,a Tom pocałował mnie w czoło i wyszedł. Został tylko James i jakaś pielęgniarka za szklanymi drzwiami wypełniająca jakieś papiery.
-James powiedz mi co się stało. Pamiętam tylko ból i sen.- James usiadł na krześle obok łóżka. Dłonią nakrył moją dłoń.
-Pamiętasz jak poszłaś z Justinem na kolację?
-Tak. Pamiętam to. Pamiętam też jak mnie bił i wstrzykną coś w żyłę.
-Podał ci pigułkę gwałtu ,żeby cię otumanić- powiedział cichym szeptem.
-Czy on... czy on...
-Nie nie zrobił tego. Nie zdążył. Naprawdę nazywa się Ross Smith ma 29 lat i kieruje grupą przestępczą. Mój kuzyn jest agentem FBI i szuka go już 2 lata. Jak mi Tom powiedział z kim się spotykasz mało co zawalu nie dostałem.
-Czyli jakby Tom ci nie powiedział. Co by się ze mną stało- spytałam nadal w szoku.
-Nieważne. Złapali go i całą jego grupę. Teraz musisz odpoczywać- powiedział.
-Chcę wiedzieć- powiedziałam
-Wywiózłby cię za granicę- tylko tyle mi powiedział. Reszty się domyśliłam. Dzięki Jamesowi jestem bezpieczna.
-Dziękuję ci James.
-Za co?
-Za to ,że jak dowiedziałeś się to poszedłeś z tym do kuzyna. Za to ,że zareagowałeś tak szybko i nic mi się nie stało.
-Stało się przez niego masz bliznę na skroni. Gdybym wcześniej wiedział- powiedział łamiącym się głosem. Pierwszy raz po tylu latach przytuliłam go. James objął mnie i spojrzał w oczy. Widać było w nich nadzieję. Kocham go cały czas o nim myślę.
-Wybaczysz mi kiedyś?- spytał
-Już ci wybaczyłam 8 miesięcy temu ,ale wtedy chciałam o tobie zapomnieć. Ale te miesiące uświadomiły mi jak bardzo cię potrzebuję. Jak bardzo cię pragnę.
-Kocham Cię. Dasz mi szansę i spróbujemy od nowa?
-Tak i też Cię kocham.
-Ale ja bardziej i nie kłóć się ze mną- powiedział po czym pocałowaliśmy się pierwszy raz od ponad sześciu lat.

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Wiem ,wiem miała dokonać wyboru między dwoma mężczyznami ,ale
troszkę zmieniłam na akcję. Nie sądzę ,żeby była ciekawa ,ale nie miałam już pomysłu. Czekam na komentarze ;) 

 

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Ogłoszenie ;)

Hejka chciałam wam powiedzieć ,że kolejna część opowiadania "Czas leczy rany" będzie w piątek 8 sierpnia . Przepraszam ,że tak późno ,bo miała być we wtorek ,ale wyjeżdżam do babci ,a tam internetu nie ma. 
Jeszcze raz was przepraszam. 
Ola Maslow