piątek, 15 maja 2015

Nienawiść i miłość ,ale czy faktycznie nienawiść?

Dzisiaj jadę do Panama City z moją najlepszą przyjaciółką i jej chłopakiem Kendallem ,który też jest moim przyjacielem. O i jeszcze jedzie z nami jego okropny przyrodni brat James. Mama Kendalla wyszła za ojca Jamesa 20 lat temu. Chłopacy bardzo się lubią i traktują się jak prawdziwe rodzeństwo. Nie mogę tylko pojąć dlaczego James mnie tak nienawidzi. Przecież nic mu nie zrobiłam ,a on za każdym razem próbuje mnie zdenerwować i obrazić.
Może i ma 25 lat ,a ja 19 ,ale to nie powód ,żeby traktować mnie jak małolatę. Moja przyjaciółka ma 21 lat poznałyśmy się w liceum ja chodziłam do pierwszej klasy ona do trzeciej. Bardzo się polubiłyśmy choć dzieli nas 2 lata. Cóż Kendalla też poznałam w pierwszej liceum jak przyjechał po Alice ,a co do Jamesa to poznałam go rok temu i od tej pory go nienawidzę.
Jestem już spakowana i wsiadam do jaguara ,którym przyjechali. Siadam z tyłu razem z Alice ponieważ wie jak James mnie nienawidzi. Kendall z nim rozmawiał o tym ,ale James nie chce mu nic powiedzieć.
-Hej Della! Ślicznie wyglądasz w tej sukience.- mówi Alice
-Dziękuję.- mówię. Widzę jak James mierzy mnie wzrokiem w lusterku. Zazwyczaj mu się stawiałam ,ale od pewnego czasu coś mnie do niego ciągnie. Jestem po prostu głupia. Zauroczyłam się w chłopaku który mnie nie cierpi. Przejechaliśmy już 2 godziny i zatrzymaliśmy się w zajeździe w jakiejś mieścinie w Alabamie.
-Dobra. Ja z Alice idziemy po zakupy ,a wy w tym czasie rozprostujcie nogi- powiedział Kendall. No super! Sama z Jamesem. Widziałam jak się oddalają i znikają za rogiem. James patrzy na mnie jakoś dziwnie.
-Czemu musiałaś się do cholery ubrać w tą sukienkę?- pyta mnie takim chłodnym tonem. Co mu do mojej sukienki? Cholerny idiota.
-Co Ci do mojej sukienki James?- pytam spokojnym tonem
-Musiałaś ubrać się tak ,żeby aż tyle odsłonić? Uważaj bo ktoś w końcu może się do ciebie dobrać.- powiedział. Mam tylko do kolan sukienkę bez ramiączek i wydać tylko połowę moich pleców. Nie wiem o co mu chodzi.
-O co Ci chodzi James? A zresztą nie obchodzi mnie to co myślisz. Już tyle razy mnie obraziłeś ,że się do tego przyzwyczaiłam i wiesz co? Nienawidzę Cię!- krzyknęłam ,a on patrzył na mnie zdziwiony ,ale nie dostrzegłam już tego głupiego uśmiechu ,ani niczego co by wskazywało ,że chce się odegrać na mnie. To naprawdę dziwne i nie podobne do niego.
-Nienawidzić to mnie dopiero zaczniesz.- mówiąc to chwycił mnie w talii i spojrzał w oczy.
-Puść mnie z łaski swojej- powiedziałam szarpiąc się. Ale szarpiąc się tylko wzmocnił uścisk.
-Mam swoje powody dla których cie tak traktuje ,ale boję się ,że to niedługo nie pomoże więc nie zbliżaj się do mnie skarbie.- powiedział i pogładził kciukiem mój policzek. To było bardzo przyjemne ,ale coś mi tu nie pasowało. Dlaczego on się tak zachował. Chwilę potem dobiegły nas głosy naszych przyjaciół.

Oczami Jamesa
Dobiegły nas glosy naszych przyjaciół wyglądali na szczęśliwych. Szkoda ,że ja taki nie byłem. Nie mogę na siebie patrzeć za to jak traktuję Dellę. Nienawidzę siebie za to ,ale muszę taki być choć mnie to już przerasta. Nie chcę taki dla niej być ,ale miałem już tyle dziewczyn i to tylko w luźnych związkach ,które trwały najwyżej miesiąc. Jakbym pozwolił się Delli do mnie zbliżyć mogłaby pomyśleć ,że z nią jest tak samo, ale nie jest. Ona jest inna. Taka delikatna ,mądra ,inteligenta ,urocza i słodka. Wsiedliśmy już do samochodu. Ona usiadła z tyłu razem z Alice. Każdy myśli ,że bardzo jej nienawidzę skoro musi siedzieć z Alice z tyłu. Bardzo chciałbym to zmienić ,ale jak do cholery skoro ona mnie nie znosi. Choć jak trzymałem ją w ramionach dostrzegłem czuły błysk w oczach. Nie mogę już jej tak traktować. Po kolejnych trzech godzinach dojechaliśmy na miejsce. Wszyscy wysiedliśmy i zaczęliśmy wyjmować nasze bagaże. Potem poszliśmy do recepcji i wynajęliśmy apartament z trzema sypialniami ,salonem ,łazienką i wielką kuchnią.
No tak trzema sypialniami ,bo Alice i Kendall razem ,a ja i Della mamy osobne pokoje. Wszyscy wybraliśmy jakie chcemy. Minęła godzina i każdy się już zadomowił w swojej sypialni. Umówiliśmy się ,że za chwilę skoczymy na plażę. Poszedłem do salonu ,ale zastałem tam tylko Dellę. Była piękna. Przebrała się w króciutkie szorty i bluzkę na ramiączkach. Ciekawe jaki strój kąpielowy włożyła? Na mój widok drgnęła nerwowo. Dlaczego?
-Gdzie jest Al i Kendall?- spytałem
-Przebierają się- odparła i wyszła z salonu. Zdążyłem złapać ją za ramię i odwrócić do siebie. Patrzyłem jej w oczy i zobaczyłem strach. Boi się mnie? Nie to niemożliwe ,żeby się mnie bała. Nie miała powodów.
-Dlaczego stąd wychodzisz?
-Przypomniało mi się ,że muszę do mamy zadzwonić- było to jawne kłamstwo z jej strony
-Przestań kłamać. Lepszej wymówki nie mogłaś wymyślić? Odkąd ja gdzieś się pojawiam to ty od razu uciekasz. Wiesz jakie to irytujące i wkurzające?- mówiłem już coraz bardziej podniesionym tonem coraz mocniej ściskając jej ramię. Zdałem sobie z tego sprawę i szybko ją puściłem widząc jej twarz krzywiącą się z bólu od mojego uścisku. Jasna cholera! Miałem ją do siebie przekonać ,a nie się na niej wyładowywać ,ale to napięcie między nami było okropne. A teraz ona wyglądała na bardzo przestraszoną.
-Nigdy mnie nie dotykaj. I co cię to obchodzi ,że wychodzę z pokoju ,gdy Ty się pojawiasz?
Proszę cie James nie zbliżaj się do mnie. To ty się wobec mnie zachowujesz jak dupek od początku naszej znajomości. To ty się ze mnie cały czas śmiejesz i mi ubliżasz. Patrzysz na mnie jak bym Ci coś zrobiła. Tylko wiesz co? Nie wiem co Ci zrobiłam. Jeśli jednak to przepraszam Cię choć nie wiem za co. Mam już dość twojego ubliżania mi. Już mnie nie obchodzi ,co o mnie myślisz.- powiedziała, a mnie zatkało. Skrzywiłem się ,bo uświadomiłem sobie ,że to wszystko jest prawdą.
-Della- wyszeptałem ,bo czułem jakby mi wyrwała serce. Położyłem rękę na jej policzku i leciutko pogłaskałem ,ale ona szybko mi ją strzepnęła i odskoczyła jak oparzona. Zrobiłem krok w jej stronę.
-Nie. Nie zbliżaj się do mnie James.- mówiła ,a ja zrobiłem kolejny krok w jej stronę. Musiałem jej wszystko wytłumaczyć.
-Della posłuchaj.
-Boję się Ciebie James.- szepnęła i pobiegła do siebie ,a ja poczułem się jakby ktoś dał mi w twarz. Bała się mnie? Do salonu weszła Al z Kendallem.
-Gdzie Della? Myślałam ,że już czeka.- powiedziała Alice. Co jej miałem powiedzieć ,że była ,ale się zmyła bo ją przestraszyłem i to ,że się mnie boi? Cholera jasna!
-Czekała ,ale już nie czeka i poszła do pokoju. Sorry ,ale muszę się przejść.- powiedziałem i ruszyłem do drzwi ,ale Kendall nagle chwycił mnie za ramie.
-Co ty jej znowu do cholery zrobiłeś?- spytał wściekły. No tak nie dziwię się mu w końcu wszyscy wiedzą ,że traktuję ją jak ostatni debil.
-Nic- skłamałem.
-Sama z siebie by nie uciekła. Musiałeś jej coś znowu nagadać. Dlaczego ty jej tak nienawidzisz? Nic ci do jasnej cholery nie zrobiła..
-Odwal się Kendall i nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.- odparłem i zobaczyłem jak Al idzie do Delli.
-Akurat będę się wtrącał, bo Della jest najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny i moją. Mam już po dziurki w nosie twojego zachowania wobec niej.- powiedział. Wyrwałem ramię z jego uścisku i wyszedłem z domu trzaskając przy tym drzwiami tak mocno ,iż bałem się ,że wylecą z zawiasów.

Oczami Delli

Siedziałam na łóżku ,a po moim policzku spływała jedna samotna łza. Usłyszałam ciche pukanie i do pokoju weszła Al. Usiadła na łóżku i objęła mnie ramionami.
-Kochanie powiedz mi co ten idiota Ci znowu zrobił.- szepnęła
-Nic- skłamałam, bo co mogłam jej powiedzieć? Zaczynał mi się podobać ,a jedna konfrontacja sam na sam w salonie cholernie mnie przeraziła.
-Wiem ,że kłamiesz Della. Wiem jaki on potrafi być okrutny. Nie będę na Ciebie naciskała ,więc jeśli uznasz ,że już najwyższy czas mi o tym powiedzieć to po prostu powiesz okej?- spytała. Byłam jej ogromnie wdzięczna ,że na mnie nie naciskała.
-Okej.- odparłam
-No to idziemy na plażę.- powiedziała chwytając mnie za rękę i prowadząc do drzwi.
-Słuchaj jakoś nie mam ochoty na plażę. Po prostu sama trochę pospaceruję dobra?
-Hmmm...No dobra ,ale proszę Cię uważaj na siebie i weź telefon, zawsze dzwoń jakbyś miała problem oki?
-Jasne, o której wracacie?
-Wrócimy o 21. Będziemy tam około 3 godziny.
-Dobra ,bawcie się dobrze.
-Ty też. Na razie!
-Pa- pożegnałyśmy się i rozdzieliśmy.
Poszłam na wielką promenadę. Lubię takie miejsca. Można po prostu przyjść i popatrzeć w głąb oceanu. Czasami zastanawiam się nad sensem życia. Dzięki komu tak właściwie je otrzymujemy?
Przespacerowałam już chyba z dwie godziny, bo jest mniej ludzi i widać piękny zachód słońca.
-Przepraszam Cię.- usłyszałam za sobą szept. Nie musiałam się odwracać doskonale ten głos rozpoznałam- Nie chciałem Cię przestraszyć. Chodzi o to ,że to napięcie między nami jest nie do zniesienia Dello, a myśl o tym ,że się mnie boisz jest wręcz nie do wytrzymania.
-Sam jesteś sobie temu winien James. Ja robiłam wszystko ,żebyś mnie polubił ,ale skończyło się kiedy zacząłeś być dla mnie wredny i mnie obrażać.- powiedziałam spokojnie ,a w środku wyłam z rozpaczy.

Oczami Jamesa

Wszystko co mówiła jest prawdą. Pieprzoną ,pierdoloną prawdą.
-Słuchaj, chodźmy gdzieś i nie stójmy tak.- powiedziałem i czekałem aż Della się ruszy, ona jednak stała i nie zamierzała nigdzie iść- Nie idziesz?
-Wolę tu zostać. Poza tym nie mam ochoty z Tobą iść gdziekolwiek. Nie widzisz tego James? Ranisz mnie na tysiąc możliwych sposobów.- poczułem jakby ktoś wbijał nóż prosto w serce. Muszę jej powiedzieć całą prawdę.
-Powiem czemu Cię tak traktuję ,ale nie tutaj. Chodź przejdziemy się po plaży- powiedziałem i wziąłem ją za rękę. Wahała się przez chwilę ,ale w końcu się poddała ruszyliśmy wzdłuż plaży.
-Miałem bardzo dużo dziewczyn. Zresztą sama wiesz o tym doskonale, Kendall i Al musieli Ci już o tym opowiedzieć. Kiedy zobaczyłem Cię po raz pierwszy nie mogłem normalnie oddychać. Bardzo mi się spodobałaś. Na początku zauroczyłem się wyglądem, dopiero potem dostrzegłem Twój cudowny charakter. Wiedziałem ,że taka dziewczyna inteligentna jak Ty nie zwróci uwagi na takiego dupka jak ja. Traktowałem Cię okropnie Dello i sam siebie za to nienawidzę ,ale nie miałem innego wyjścia.- powiedziałem i spojrzałem jej w oczy dostrzegłem ,że słucha mnie bardzo uważnie ,więc kontynuowałem swój monolog.- Od początku byłaś dla mnie bardzo miła i dobra choć ja traktowałem Cię jak skończony debil. Pragnąłem ,żebyś się do mnie zraziła ponieważ myślałem ,że masz o mnie jak najgorsze zdanie. Bardzo źle traktowałem poprzednie dziewczyny ,które były w moim życiu najwyżej miesiąc. Wykorzystałem wszystkie. Nie które się we mnie zakochały ,a ja je po prostu odstawiałem. Nie zależało mi na ich uczuciach. A potem pojawiłaś się Ty. Nie jesteś zwykłą dziewczyną. Jesteś aniołem. Moim aniołem. Lojalnym ,uczciwym dobrym aniołem ,który mnie uratował od całego tego gówna. Od roku nie miałem żadnej dziewczyny na boku. Odkąd Ty się zjawiłaś. Nie tknąłem żadnej. Czekałem i wciąż czekam tylko na Ciebie, a myśli ,że się mnie boisz jest wręcz koszmarna.- powiedziałem ,a ona uroniła kilka łez. Złapałem ją za ręce i scałowałem łzy z policzków. Tym razem się nie cofnęła.
-James, wtedy w pokoju powiedziałam ,że się Ciebie boję. Źle mnie zrozumiałeś. Przestraszyłam się Twojej siły.
-Nie chciałem Cię przestraszyć. Na Boga przysięgam ,że nie.- powiedziałem i wziąłem ją w ramiona- powiedz co do mnie czujesz. Chcę wiedzieć na jakim jestem etapie aniołku- szepnąłem.
-Podobasz mi się James, a co do tego incydentu w salonie to tylko wystraszyłam się siły, bo miałam kiedyś chłopaka. To było na początku przyjaźni z Al. Strasznie mnie bił. W sumie nie wiem za co. Męczyłam się z nim przez pół roku ,aż w końcu powiedziałam dość i wtedy chciał mnie zgwałcić- ledwie dokończyła to zdanie szeptem. Przeraziłem się słysząc to. Zabiłbym każdego ,kto tylko by śmiał ją tknąć. Przytuliłem ją z całej siły.- Zadzwoniłam do Al i Kendalla. Przyjechali bardzo szybko jakby Al domyślała się co się stanie. Kendall nieźle mu przyłożył tak ,że wylądował w szpitalu na miesiąc ,a potem już go nie widziałam. Zniknął z mojego życia raz na zawsze. To wydarzyło się 2 lata temu.
-Boże Della ,gdybym wiedział ,gdybym tylko wiedział.- szepnąłem i wtuliłem twarz w jej włosy. O tym ,że ktoś chciał ją skrzywdzić i to tak okropnie mam ochotę zabić tego sukinsyna ,który chciał jej to zrobić. Nagle poczułem na policzku jej drobną dłoń. Wziąłem ją i pocałowałem. - proszę Cię Della przenieś się na studia do Austin.
-C..co?- wyszeptała zdziwiona
-Proszę Cię ,żebyś przeniosła się do Austin do mnie.- powiedziałem pewnie. Myśl o tym ,że codziennie bym ją widział napawała mnie szczęściem.
-Chcesz tego?
-Tak. Z San Antonio jest trochę kilometrów do Austin ,a chciałbym Cię mieć codziennie przy sobie. Rozmawiać z tobą, kochać się tobą, pomagać Ci w problemach. Pierwszy raz jestem zakochany Della. Jesteś moim ideałem.- wyszeptałem tuż przy jej uchu.
-Nie mogę teraz Ci odpowiedzieć na to pytanie ,ale mam jeszcze 3 miesiące wolnego za miesiąc tam Ci odpowiedź.- powiedziała i spojrzała mi w oczy.
-W porządku aniołku- szepnąłem i wpiłem się w jej usta.- Ale weź też pod uwagę ,że mam świetną pracę i jestem w stanie utrzymać nas oboje.- Kocham jej usta. Kocham ją całą. Nie wierzyłem w miłość ,ale dzięki Delli wszystko się zmieniło.
-Tak. Jesteś świetnym architektem James. Tylko chcę być niezależna.- powiedziała. Dobrze ,że chce taka być. Nie zamieniłbym jej na żadną inną.

miesiąc później

Jestem taki szczęśliwy ,że moja Della zgodziła się do mnie wprowadzić. Upierała się żeby płacić za czynsz ,wodę i prąd ,ale jak chce się tak bardzo dokładać to niech się dokłada tylko do czynszu.

Oczami Delli

Przeprowadziłam się do Jamesa. Okazuje się ,że mamy ze sobą wiele wspólnego, czyli zamiłowanie do książek, głównie podróżniczych. Oboje uwielbiamy zespół Nickelback.
Teraz siedzimy w salonie. Opieram głowę o tors Jamesa, złączamy nasze ręce i słyszymy własne bicia serc.
-James?
-Tak, aniołku?
-Zaśpiewasz mi jakąś piosenkę?
-Hmm...no dobrze.- odpowiada i idzie do sypialni po gitarę. Wraca i siada na kanapie. Zaczyna grać „Far away” Nickelback. Kocham jego głos. Jest cudny. Wsłuchuję się w jego głos i słowa piosenki ,które są wręcz przepiękne.

This time, This place
Misused, Mistakes
Too long, Too late
Who was I to make you wait
Just one chance
Just one breath
Just in case there’s just one left
‘Cause you know,
you know, you know

I love you
I have loved you all along
And I miss you
Been far away for far too long
I keep dreaming you’ll be with me
and you’ll never go
Stop breathing if
I don’t see you anymore

On my knees, I’ll ask
Last chance for one last dance
‘Cause with you, I’d withstand
All of hell to hold your hand
I’d give it all
I’d give for us
Give anything but I won’t give up
‘Cause you know,
you know, you know

I love you
I have loved you all along
And I miss you
Been far away for far too long
I keep dreaming you’ll be with me
and you’ll never go
Stop breathing if
I don’t see you anymore

So far away
Been far away for far too long
So far away
Been far away for far too long
But you know, you know, you know

I wanted
I wanted you to stay
‘Cause I needed
I need to hear you say
That I love you
I have loved you all along
And I forgive you
For being away for far too long
So keep breathing
‘Cause I’m not leaving you anymore
Believe it!
Hold on to me and
never let me go

Keep breathing
Cause I’m not leaving you anymore
Believe it!
Hold on to me and
never let me go

Hold on to me and
never let me go

Skończył śpiewać i odłożył gitarę po czym pocałował mnie w czoło.
-Co się stało z tym facetem ,którego poznałam rok temu?
-Spotkał zabójczo piękną brunetkę o nieziemskich ustach i wyglądzie anioła ,która go zmieniła. Dzięki niej stał się lepszym człowiekiem. Kocham Cię Dello. Zawsze Cię kochałem i będę kochać- szepcze mi przy uchu ,a mi napływają łzy szczęścia do oczu.
-Ja Ciebie też James- szepczę i całuję go w usta.

Oczami Jamesa (2 lata później)

Za godzinę Della powinna wrócić z uczelni. Wszystko mam przygotowane. Płatki róż rozsypane są wszędzie świeczki też ustawione jak trzeba. Kolacja w lodówce jest. Pierścionek jest. Jestem trochę poddenerwowany ,a co jeśli mi odmówi? Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Bardzo mnie kocha choć na początku naszej znajomości tak podle ją traktowałem to ona mnie kocha. Nigdy nie sądziłem ,że może mnie pokochać , a 2 lata temu wyznała mi ,że jest we mnie szaleńczo zakochana. Usłyszałem nagle otwierane drzwi.
Della weszła w głąb mieszkania i ujrzała mnie w salonie. Tradycyjnie ukląkłem na kolano. Podeszła do mnie i się uśmiechała. Widzę łzy w jej oczach ,ale nie są to łzy smutku czy żalu to są łzy szczęścia.
-Znamy się już o 3 lat choć tak naprawdę zaczęliśmy się poznawać dopiero 2 lata temu.
3 lata temu czułem się kompletnie zagubiony. Moje życie było wielkim popieprzonym bałaganem i w końcu pojawił się mój anioł ,który uratował mnie od całego tego gówna.
Kocham Cię Dello. Choć mówię to bez przerwy to teraz to powiem znowu. Zawsze Cię kochałem i będę kochać Dello. Czy zostaniesz moją żoną?- spytałem ,a po jej policzkach ciekły gorące łzy. Patrzyła na mnie oczami przepełnionymi miłością.
-Tak. Wyjdę za Ciebie James. Boże tak bardzo Cię kocham.- powiedziała ,a ja wsunąłem pierścionek na jej palec. Trzymałem ją w ramionach i wtedy uświadomiłem sobie, że jeśli przeznaczenie nie istnieje, to w górze musi być ktoś, kto rozdaje nam zwycięskie karty. 

******************************************************************
 Hej i co powiecie o tym opowiadaniu? Bo mi szczerze wydaję się takie słodkie ,że aż niemożliwe ,ale nic innego do głowy mi nie przyszło tak, więc komentarze z Waszej strony mile widziane :-) Do następnej jednorazówki ;) 

sobota, 11 kwietnia 2015

Ogłoszenie

Planowałam napisać jednorazówkę na dzisiaj ,ale mam tyle nauki ,że nie dam rady.
Tak ,więc kolejne opowiadanie pojawi się dopiero pod koniec kwietnia ze względu na to ,że niedługo mam
egzamin gimnazjalny i muszę się uczyć. Mogę powiedzieć tylko ,że kolejne opowiadanie będzie
miało tytuł "Nienawiść i miłość". Tak więc do kolejnej jednorazówki ;)

niedziela, 5 kwietnia 2015

Ostatni tydzień wakacji...

Ostatni tydzień wakacji ,a Tara już przeżywała pójście do nowej szkoły. Prawdę powiedziawszy to tak przeżywała ,że ktoś inny myślał ''Jakim cudem ona jeszcze nie zwariowała?''. Tara była bardzo ładną 16-letnią dziewczyną o brązowych włosach i czekoladowych oczach. Mimo swojej urody była bardzo nie śmiała i to był jej problem poza tym myślała ,że każdy się z niej śmieje i obgaduje ją na każdym kroku. Była piękna i zgrabna. Dziewczyny zazdrościły jej urody. Pierwsza liceum- przecież każdy się denerwuje pierwszym dniem ,ale nie tak jak ona.
Postanowiła pójść na spacer do parku blisko swojego domu. Wzięła telefon i słuchawki i wsłuchując się w melodię ruszyła do parku. Po chwili poczuła zderzenie z czymś twardym ,a raczej kimś jak się okazało tym kimś był chłopak. Bardzo przystojny chłopak. Latynos o pięknych brązowych oczach i bardzo twardych mięśniach. Tara już się o tym przekonała. Poczuła zażenowanie tą sytuacją. Chłopak musiał to zauważyć ,bo natychmiast wstał i podając rękę dziewczynie stali już twarzą w twarz.
-Przepraszam cię bardzo- powiedział Latynos
-Nie to ja przepraszam- powiedziała
-Jestem Carlos.
-Tara- powiedziała patrząc na niego jak głupia.
-Ładne imię. Może przejdziesz się ze mną na spacer? - zaproponował
-Nie dziękuję. Ja...ja już muszę iść- wymamrotała i ominęła go szerokim łukiem.
-Mam nadzieję ,że jeszcze na siebie wpadniemy ,Tara!- krzyknął za nią. Była już w oddali ,ale usłyszała jego słowa.
-Mam nadzieję ,że nie- mruknęła pod nosem i zamiast pójść do parku poszła do swojej przyjaciółki ,która też miała iść z nią do nowej szkoły.

-Mówię Ci ,że musisz wyluzować ,bo inaczej oszalejesz.- powiedziała Kate.
-Nie mogę. Boję się iść. Boję się ,że każdy będzie się śmiał ze mnie.
-Jako twoja najlepsza przyjaciółka mówię poważnie. Nie masz się czego bać. Jesteś piękna i wysoka. Każdy chłopak się na ciebie patrzy ,a dziewczyny zazdroszczą ci urody ,a co najważniejsze ja też idę z tobą do tej samej klasy tak?
-No tak- powiedziała Tara bez entuzjazmu.
-A teraz opowiedz mi o tym przystojniaku na ,którego wpadłaś.
-Wiem tyle ,że ma na imię Carlos. Wygląda na Latynosa.
-Może jeszcze kiedyś na siebie wpadniecie?
-Wątpię poza tym nie chcę.- powiedziała Tara. Dziewczyny rozmawiały dobre 2 godziny po czym się pożegnały i Tara poszła do domu.
Następnego dnia Tara wraz z Kate wybrały się na zakupy do galerii handlowej. Zeszło im to mniej więcej 4 godziny. Tara odprowadziła przyjaciółkę ,a sama wróciła do siebie obładowana mnóstwem zakupów. Szła myśląc jak wykorzystać ostatni tydzień wolności. Nagle poczuła na sobie jakiś płyn. Podniosła głowę i ujrzała Carlosa ,a w ręce miał sok pomarańczowy ,a raczej pusty kartonik. Spojrzała na niego z rządzą mordu.
-Naprawdę cię przepraszam. To był przypadek.- mówił zakłopotany Latynos
-Co za koszmar- powiedziała Tara- Jak nie widzisz jak chodzisz to kup sobie okulary na pewno przydadzą się tobie.- powiedziała i przeszła koło niego ,ale on szybko złapał ją za rękę.
-Poczekaj. Odkupię ci chociaż bluzkę. Jak widać nie będzie łatwo zmyć plam.
-Nie dzięki. A teraz z łaski swojej puść moją rękę- powiedziała ,a Los ją puścił.
-To może dasz się zaprosić na kawę?
-Nie.
-Sok?
-Nie.
-Lody?
-Nie.
-Jogurt mrożony?
-Nie.
-To gdzie chcesz iść?
-Nigdzie. Nic nie chcę.
-Dlaczego?
-Bo nie.
-To żadna odpowiedź.
-To już twój problem.
-Pamiętasz jak mówiłem ,że jeszcze się spotkamy?
-Coś obiło mi się o uszy. A teraz na razie ,ale nie mam ochoty na niczyje towarzystwo.
-Może później gdzieś wyskoczymy?
-Czy ty rozumiesz, że „nie” naprawdę może znaczyć „nie”?
Nie od razu odpowiedział ,jakby musiał się głęboko przemyśleć pytanie.
-Nie sądzę.
-I na tym polega twój problem- powiedziała Tara i szybko poszła w stronę swojego domu. Co za nieznośny kretyn- pomyślała.
Carlos nie zamierzał się poddać. Stwierdził ,że jest wyjątkowa. Inna dziewczyna od razu by się zgodziła ,a z Tarą było inaczej. Jego plan polegał na tym ,że najpierw dowie się gdzie mieszka ta śliczna dziewczyna ,a potem coś wymyśli. Szedł 20 minut aż weszła do domu. Więc mieszka w Charles Street. No proszę 2 przecznice dalej niż on.

Była 16 ,a Tara usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła je otworzyć. Zobaczyła Carlosa ubranego w białą koszulę ,która była rozpięta pod szyją oraz ciemne jeansy. W ręce trzymał bukiet z żółtymi i białymi tulipanami. Chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem ,ale przytrzymał je butem.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?- spytała
-Nieważne. Ważne jest to ,że chciałbym zaprosić cię na kolację. A to dla ciebie- powiedział wręczając jej bukiet.
-Nie dzięki. Nie zamierzam się ruszać z domu.
-Zrobimy tak. Rzucimy monetą. Orzeł idziemy na kolację. Resztka daję ci spokój.
-Niech zgadnę twoja moneta ma 2 orły- raczej stwierdziła niż zapytała
-Nigdy nie oszukuje sama zobacz.- pokazał jej monetę. Rzucił i wypadł orzeł- Idziemy na kolację.
-No dobrze. Chodź do salonu ja się tylko przebiorę- powiedziała ,a on wszedł do salonu. Jej rodziców nie było akurat w domu bo pojechali na zakupy.
-Nidy się nie zakładaj- mruknęła pod nosem i weszła do swojego pokoju.
Wybrała brzoskwiniową sukienkę do kolan i czarne sandałki na lekkim obcasie. Włosy rozpuszczone i lekki makijaż. Oraz jej ulubione perfumy „Pola Elizejskie”

W restauracji Carlos nie mógł oderwać od niej oczu. Jaka ona ładna- pomyślał. Czekając na swoje dania Los przerwał krępującą ciszę.
-Opowiesz mi coś o sobie?- spytał
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-No dobrze. Mam na imię Tara to chyba już wiesz. Mam 16 lat. Za tydzień idę do pierwszej liceum. Nie lubię nachalnych kolesi ,czyli ciebie- powiedziała prosto z mostu ,a Carlos tylko się uśmiechnął.
-Nie musisz być okrutna. Teraz ja ci powiem coś o sobie. Mam 18 lat, idę do trzeciej liceum i wiem jedno. Chcesz wiedzieć?
-Nie.
-I tak ci powiem. Podobasz mi się.
-Przestań.
-Mam przestać ,ale z czym?- powiedział udając głupka
-Z tym.- odpowiedziała i skończyła ponieważ kelner przyszedł.
Po kolacji Carlos odprowadził Tarę do domu. Szli w ciszy jakby każde bało się odezwać pierwsze.
-Dzięki za dzisiejszy wieczór. Było nawet miło ,a teraz dobranoc- powiedziała ,gdy doszli do domu. Już miała otwierać furtkę ,gdy Carlos złapał ją za rękę i obrócił ją ku sobie. Ręce położył na jej tali. Najpierw spojrzał w oczy ,a potem wpił się namiętnie w usta Tary ,która została oblana rumieńcami na twarzy. Gdy się oderwali od siebie Los powiedział:
-Tak, było bardzo miło. Nie uważasz?- spytał ,a widząc zakłopotanie na twarzy dziewczyny uśmiechną się szeroko. Nadal ją trzymał w tali choć ona próbowała się wyrwać on nadal ją trzymał i nie zamierzał puścić.- Powiedz mi Taro ,która część tego wieczoru podobała ci się najbardziej? Sama kolacja ,czy raczej to co miało miejsce sekundę temu?- spytał lecz Tara nie zamierzała nic mówić, Jakby język jej ucięli- Powiedz mi- szepnął jej do ucha. Tara w końcu się uwolniła z jego ramion.
-To...to było wstrętne!- wykrzyczała i uciekła do domu zostawiając Carlosa osłupiałego jej wyznaniem. Stał tam jeszcze dobre 10 minut po czym poszedł do domu. Poczuł jak narasta w nim gniew. Wstrętne powiada. Wstrętne? No to się jeszcze okaże- powtarzał sobie w myślach. Jedno jest pewne nie podda się tak łatwo. W ogóle się nie podda.

Przecież wcale tak nie myślała. To był najwspanialszy pocałunek na świecie ,ale w końcu musiała coś powiedzieć ,żeby się od niej odczepił. A kolacja w jego towarzystwie była naprawdę miła. Jedno jest pewne ,a przynajmniej tak jej się wydaje. Zraniła jego męską dumę ,a Los przestanie ją irytować bo nie będą się już widywać.

Nazajutrz o 17.00 poszedł do Tary. Jaki jestem głupi. Przecież nie mam jej numeru- pomyślał. Zapukał ,a drzwi otworzyła mu kobieta w średnim wieku nie tak wysoka jak Tara ,ale po oczach poznał ,że to jej mama.
-Dzień dobry. Czy zastałem może Tarę?
-Dzień dobry. Tak ,tak Tara jest u siebie w pokoju. Wejdź proszę.- wpuściła go i obdarzyła szczerym pogodnym uśmiechem.
-Gdzie moje maniery. Jestem Carlos. Carlos Pena.
-Wiem ,wiem Tara mi o tobie opowiadała.
-Mam nadzieje ,że w samych superlatywach- odpowiedział na co Diana matka Tary tylko się roześmiała. Wskazała Losowi pokój Tary.

Usłyszawszy pukanie Tara skończyła czytać książkę i powiedziała głośno „Proszę!”. Co ujrzała ,a raczej kogo ogarnął ją gniew.
-Co ty tu robisz?- spytała nie kryjąc niechęci do niego
-Przyszedłem do ciebie. Nie widać?- spytał ,a w głębi duszy chciał ją zdenerwować.
-To widzę ,ale czemu? Nie przypominam sobie ,żebym cię zapraszała.
-Zrobiłem ci niespodziankę. Nie cieszysz się?
-Nie. Boże jaki ty jesteś irytujący!
-W takim razie powiedz co o mnie myślisz jak taki jestem?
-Powiem ci co myślę. Otóż myślę ,że jesteś wstrętnym natrętem!
-Ale ten wstrętny natręt Ci się podoba. Nie zaprzeczaj i nie kłam.- powiedział ,gdy zobaczył ,że zaczyna otwierać usta ,żeby coś powiedzieć.- Mam już dość czekania i tych twoich gierek. Przestań w końcu udawać.- powiedział i popatrzył na nią. Nie mogła już wytrzymać. Powie mu ,że to był cudowny pocałunek i w końcu normalnie z nim porozmawia.
-Dobrze.- powiedziała spokojnie
-Ale co dobrze?- spytał trochę zbity z tropu.
-Porozmawiam z tobą normalnie.- usiadła z nim na łóżku i popatrzyła w oczy. -Ten pocałunek był wspaniały.
-Opowiedz mi coś o sobie ,ale nie tak jak wtedy gdy wyszliśmy razem.
-Dlaczego chcesz ,żebym ci mówiła o sobie?
-Bo podobasz mi się i jesteś dla mnie zagadką. Nie potrafię cię rozgryźć Taro.- powiedział i owinął sobie palec wokół kosmyka jej włosów.
-Zachowywałam się tak w stosunku do ciebie ponieważ jestem jak to twierdzi moja przyjaciółka nieśmiała. Bałam się ,że zacznę gadać głupoty. Po prostu się boję.
-Czego?
-Wszystkiego. Jak patrzę na inne dziewczyny myślę sobie „Ale one ładne” tylko wiesz co? Szkoda ,że ja taka nie jestem. Myślę ,że ludzie myślą „Boże jaka ona brzydka”.- Carlos osłupiał w tym momencie. Ta piękna istota ma takie okropne myśli. Bez słowa wziął ją w ramiona i mocno tulił do siebie.
-Jesteś piękna. Jesteś śliczna. Nie wiem czemu tak mówisz o sobie.
-Jestem nieśmiała ,ale wiem jedno Carlos.
-Co takiego?
-Bardzo mi się podobasz i czuję ,że się w tobie zakochuje- powiedziała tak po prostu. Carlos wziął ją w ramiona i pocałował w usta po czym powiedział:
-Miło mi to słyszeć ,bo ja czuję to samo do ciebie ,a i mam jeszcze jedną dobrą wiadomość.- wyszeptał jej przy ustach
-Tak? Jaką??
-Taką ,że będziesz chodziła do tej samej szkoły co ja skarbie.
-Naprawdę?! Carlos to cudownie!- powiedziała i mocno się w niego wtuliła.
******************************
Przepraszam Was ,że tak długo nie pisałam ,ale nie miałam czasu ,ani pomysłu. Chciałabym Was też zaprosić na mojego drugiego bloga ,w którym piszę recenzje książek ,które czytam.
http://romnsezarlekina.blogspot.com/ oraz zapraszam do obserwowania i komentowania ,a
jeśli chodzi o moje jednorazówki to proszę Was bardzo komentujcie.