niedziela, 5 kwietnia 2015

Ostatni tydzień wakacji...

Ostatni tydzień wakacji ,a Tara już przeżywała pójście do nowej szkoły. Prawdę powiedziawszy to tak przeżywała ,że ktoś inny myślał ''Jakim cudem ona jeszcze nie zwariowała?''. Tara była bardzo ładną 16-letnią dziewczyną o brązowych włosach i czekoladowych oczach. Mimo swojej urody była bardzo nie śmiała i to był jej problem poza tym myślała ,że każdy się z niej śmieje i obgaduje ją na każdym kroku. Była piękna i zgrabna. Dziewczyny zazdrościły jej urody. Pierwsza liceum- przecież każdy się denerwuje pierwszym dniem ,ale nie tak jak ona.
Postanowiła pójść na spacer do parku blisko swojego domu. Wzięła telefon i słuchawki i wsłuchując się w melodię ruszyła do parku. Po chwili poczuła zderzenie z czymś twardym ,a raczej kimś jak się okazało tym kimś był chłopak. Bardzo przystojny chłopak. Latynos o pięknych brązowych oczach i bardzo twardych mięśniach. Tara już się o tym przekonała. Poczuła zażenowanie tą sytuacją. Chłopak musiał to zauważyć ,bo natychmiast wstał i podając rękę dziewczynie stali już twarzą w twarz.
-Przepraszam cię bardzo- powiedział Latynos
-Nie to ja przepraszam- powiedziała
-Jestem Carlos.
-Tara- powiedziała patrząc na niego jak głupia.
-Ładne imię. Może przejdziesz się ze mną na spacer? - zaproponował
-Nie dziękuję. Ja...ja już muszę iść- wymamrotała i ominęła go szerokim łukiem.
-Mam nadzieję ,że jeszcze na siebie wpadniemy ,Tara!- krzyknął za nią. Była już w oddali ,ale usłyszała jego słowa.
-Mam nadzieję ,że nie- mruknęła pod nosem i zamiast pójść do parku poszła do swojej przyjaciółki ,która też miała iść z nią do nowej szkoły.

-Mówię Ci ,że musisz wyluzować ,bo inaczej oszalejesz.- powiedziała Kate.
-Nie mogę. Boję się iść. Boję się ,że każdy będzie się śmiał ze mnie.
-Jako twoja najlepsza przyjaciółka mówię poważnie. Nie masz się czego bać. Jesteś piękna i wysoka. Każdy chłopak się na ciebie patrzy ,a dziewczyny zazdroszczą ci urody ,a co najważniejsze ja też idę z tobą do tej samej klasy tak?
-No tak- powiedziała Tara bez entuzjazmu.
-A teraz opowiedz mi o tym przystojniaku na ,którego wpadłaś.
-Wiem tyle ,że ma na imię Carlos. Wygląda na Latynosa.
-Może jeszcze kiedyś na siebie wpadniecie?
-Wątpię poza tym nie chcę.- powiedziała Tara. Dziewczyny rozmawiały dobre 2 godziny po czym się pożegnały i Tara poszła do domu.
Następnego dnia Tara wraz z Kate wybrały się na zakupy do galerii handlowej. Zeszło im to mniej więcej 4 godziny. Tara odprowadziła przyjaciółkę ,a sama wróciła do siebie obładowana mnóstwem zakupów. Szła myśląc jak wykorzystać ostatni tydzień wolności. Nagle poczuła na sobie jakiś płyn. Podniosła głowę i ujrzała Carlosa ,a w ręce miał sok pomarańczowy ,a raczej pusty kartonik. Spojrzała na niego z rządzą mordu.
-Naprawdę cię przepraszam. To był przypadek.- mówił zakłopotany Latynos
-Co za koszmar- powiedziała Tara- Jak nie widzisz jak chodzisz to kup sobie okulary na pewno przydadzą się tobie.- powiedziała i przeszła koło niego ,ale on szybko złapał ją za rękę.
-Poczekaj. Odkupię ci chociaż bluzkę. Jak widać nie będzie łatwo zmyć plam.
-Nie dzięki. A teraz z łaski swojej puść moją rękę- powiedziała ,a Los ją puścił.
-To może dasz się zaprosić na kawę?
-Nie.
-Sok?
-Nie.
-Lody?
-Nie.
-Jogurt mrożony?
-Nie.
-To gdzie chcesz iść?
-Nigdzie. Nic nie chcę.
-Dlaczego?
-Bo nie.
-To żadna odpowiedź.
-To już twój problem.
-Pamiętasz jak mówiłem ,że jeszcze się spotkamy?
-Coś obiło mi się o uszy. A teraz na razie ,ale nie mam ochoty na niczyje towarzystwo.
-Może później gdzieś wyskoczymy?
-Czy ty rozumiesz, że „nie” naprawdę może znaczyć „nie”?
Nie od razu odpowiedział ,jakby musiał się głęboko przemyśleć pytanie.
-Nie sądzę.
-I na tym polega twój problem- powiedziała Tara i szybko poszła w stronę swojego domu. Co za nieznośny kretyn- pomyślała.
Carlos nie zamierzał się poddać. Stwierdził ,że jest wyjątkowa. Inna dziewczyna od razu by się zgodziła ,a z Tarą było inaczej. Jego plan polegał na tym ,że najpierw dowie się gdzie mieszka ta śliczna dziewczyna ,a potem coś wymyśli. Szedł 20 minut aż weszła do domu. Więc mieszka w Charles Street. No proszę 2 przecznice dalej niż on.

Była 16 ,a Tara usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła je otworzyć. Zobaczyła Carlosa ubranego w białą koszulę ,która była rozpięta pod szyją oraz ciemne jeansy. W ręce trzymał bukiet z żółtymi i białymi tulipanami. Chciała zatrzasnąć mu drzwi przed nosem ,ale przytrzymał je butem.
-Skąd wiesz gdzie mieszkam?- spytała
-Nieważne. Ważne jest to ,że chciałbym zaprosić cię na kolację. A to dla ciebie- powiedział wręczając jej bukiet.
-Nie dzięki. Nie zamierzam się ruszać z domu.
-Zrobimy tak. Rzucimy monetą. Orzeł idziemy na kolację. Resztka daję ci spokój.
-Niech zgadnę twoja moneta ma 2 orły- raczej stwierdziła niż zapytała
-Nigdy nie oszukuje sama zobacz.- pokazał jej monetę. Rzucił i wypadł orzeł- Idziemy na kolację.
-No dobrze. Chodź do salonu ja się tylko przebiorę- powiedziała ,a on wszedł do salonu. Jej rodziców nie było akurat w domu bo pojechali na zakupy.
-Nidy się nie zakładaj- mruknęła pod nosem i weszła do swojego pokoju.
Wybrała brzoskwiniową sukienkę do kolan i czarne sandałki na lekkim obcasie. Włosy rozpuszczone i lekki makijaż. Oraz jej ulubione perfumy „Pola Elizejskie”

W restauracji Carlos nie mógł oderwać od niej oczu. Jaka ona ładna- pomyślał. Czekając na swoje dania Los przerwał krępującą ciszę.
-Opowiesz mi coś o sobie?- spytał
-A co chcesz wiedzieć?
-Wszystko.
-No dobrze. Mam na imię Tara to chyba już wiesz. Mam 16 lat. Za tydzień idę do pierwszej liceum. Nie lubię nachalnych kolesi ,czyli ciebie- powiedziała prosto z mostu ,a Carlos tylko się uśmiechnął.
-Nie musisz być okrutna. Teraz ja ci powiem coś o sobie. Mam 18 lat, idę do trzeciej liceum i wiem jedno. Chcesz wiedzieć?
-Nie.
-I tak ci powiem. Podobasz mi się.
-Przestań.
-Mam przestać ,ale z czym?- powiedział udając głupka
-Z tym.- odpowiedziała i skończyła ponieważ kelner przyszedł.
Po kolacji Carlos odprowadził Tarę do domu. Szli w ciszy jakby każde bało się odezwać pierwsze.
-Dzięki za dzisiejszy wieczór. Było nawet miło ,a teraz dobranoc- powiedziała ,gdy doszli do domu. Już miała otwierać furtkę ,gdy Carlos złapał ją za rękę i obrócił ją ku sobie. Ręce położył na jej tali. Najpierw spojrzał w oczy ,a potem wpił się namiętnie w usta Tary ,która została oblana rumieńcami na twarzy. Gdy się oderwali od siebie Los powiedział:
-Tak, było bardzo miło. Nie uważasz?- spytał ,a widząc zakłopotanie na twarzy dziewczyny uśmiechną się szeroko. Nadal ją trzymał w tali choć ona próbowała się wyrwać on nadal ją trzymał i nie zamierzał puścić.- Powiedz mi Taro ,która część tego wieczoru podobała ci się najbardziej? Sama kolacja ,czy raczej to co miało miejsce sekundę temu?- spytał lecz Tara nie zamierzała nic mówić, Jakby język jej ucięli- Powiedz mi- szepnął jej do ucha. Tara w końcu się uwolniła z jego ramion.
-To...to było wstrętne!- wykrzyczała i uciekła do domu zostawiając Carlosa osłupiałego jej wyznaniem. Stał tam jeszcze dobre 10 minut po czym poszedł do domu. Poczuł jak narasta w nim gniew. Wstrętne powiada. Wstrętne? No to się jeszcze okaże- powtarzał sobie w myślach. Jedno jest pewne nie podda się tak łatwo. W ogóle się nie podda.

Przecież wcale tak nie myślała. To był najwspanialszy pocałunek na świecie ,ale w końcu musiała coś powiedzieć ,żeby się od niej odczepił. A kolacja w jego towarzystwie była naprawdę miła. Jedno jest pewne ,a przynajmniej tak jej się wydaje. Zraniła jego męską dumę ,a Los przestanie ją irytować bo nie będą się już widywać.

Nazajutrz o 17.00 poszedł do Tary. Jaki jestem głupi. Przecież nie mam jej numeru- pomyślał. Zapukał ,a drzwi otworzyła mu kobieta w średnim wieku nie tak wysoka jak Tara ,ale po oczach poznał ,że to jej mama.
-Dzień dobry. Czy zastałem może Tarę?
-Dzień dobry. Tak ,tak Tara jest u siebie w pokoju. Wejdź proszę.- wpuściła go i obdarzyła szczerym pogodnym uśmiechem.
-Gdzie moje maniery. Jestem Carlos. Carlos Pena.
-Wiem ,wiem Tara mi o tobie opowiadała.
-Mam nadzieje ,że w samych superlatywach- odpowiedział na co Diana matka Tary tylko się roześmiała. Wskazała Losowi pokój Tary.

Usłyszawszy pukanie Tara skończyła czytać książkę i powiedziała głośno „Proszę!”. Co ujrzała ,a raczej kogo ogarnął ją gniew.
-Co ty tu robisz?- spytała nie kryjąc niechęci do niego
-Przyszedłem do ciebie. Nie widać?- spytał ,a w głębi duszy chciał ją zdenerwować.
-To widzę ,ale czemu? Nie przypominam sobie ,żebym cię zapraszała.
-Zrobiłem ci niespodziankę. Nie cieszysz się?
-Nie. Boże jaki ty jesteś irytujący!
-W takim razie powiedz co o mnie myślisz jak taki jestem?
-Powiem ci co myślę. Otóż myślę ,że jesteś wstrętnym natrętem!
-Ale ten wstrętny natręt Ci się podoba. Nie zaprzeczaj i nie kłam.- powiedział ,gdy zobaczył ,że zaczyna otwierać usta ,żeby coś powiedzieć.- Mam już dość czekania i tych twoich gierek. Przestań w końcu udawać.- powiedział i popatrzył na nią. Nie mogła już wytrzymać. Powie mu ,że to był cudowny pocałunek i w końcu normalnie z nim porozmawia.
-Dobrze.- powiedziała spokojnie
-Ale co dobrze?- spytał trochę zbity z tropu.
-Porozmawiam z tobą normalnie.- usiadła z nim na łóżku i popatrzyła w oczy. -Ten pocałunek był wspaniały.
-Opowiedz mi coś o sobie ,ale nie tak jak wtedy gdy wyszliśmy razem.
-Dlaczego chcesz ,żebym ci mówiła o sobie?
-Bo podobasz mi się i jesteś dla mnie zagadką. Nie potrafię cię rozgryźć Taro.- powiedział i owinął sobie palec wokół kosmyka jej włosów.
-Zachowywałam się tak w stosunku do ciebie ponieważ jestem jak to twierdzi moja przyjaciółka nieśmiała. Bałam się ,że zacznę gadać głupoty. Po prostu się boję.
-Czego?
-Wszystkiego. Jak patrzę na inne dziewczyny myślę sobie „Ale one ładne” tylko wiesz co? Szkoda ,że ja taka nie jestem. Myślę ,że ludzie myślą „Boże jaka ona brzydka”.- Carlos osłupiał w tym momencie. Ta piękna istota ma takie okropne myśli. Bez słowa wziął ją w ramiona i mocno tulił do siebie.
-Jesteś piękna. Jesteś śliczna. Nie wiem czemu tak mówisz o sobie.
-Jestem nieśmiała ,ale wiem jedno Carlos.
-Co takiego?
-Bardzo mi się podobasz i czuję ,że się w tobie zakochuje- powiedziała tak po prostu. Carlos wziął ją w ramiona i pocałował w usta po czym powiedział:
-Miło mi to słyszeć ,bo ja czuję to samo do ciebie ,a i mam jeszcze jedną dobrą wiadomość.- wyszeptał jej przy ustach
-Tak? Jaką??
-Taką ,że będziesz chodziła do tej samej szkoły co ja skarbie.
-Naprawdę?! Carlos to cudownie!- powiedziała i mocno się w niego wtuliła.
******************************
Przepraszam Was ,że tak długo nie pisałam ,ale nie miałam czasu ,ani pomysłu. Chciałabym Was też zaprosić na mojego drugiego bloga ,w którym piszę recenzje książek ,które czytam.
http://romnsezarlekina.blogspot.com/ oraz zapraszam do obserwowania i komentowania ,a
jeśli chodzi o moje jednorazówki to proszę Was bardzo komentujcie.  

3 komentarze:

  1. Super! No szkoda ale zawsze czekam ;)
    Zapraszam
    Bigtimerush46.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To było cudowne! Końcówka wakacji miło zakończona. Świetna historia, jednak wakacyjne love story się dobrze skończyło! Świetna!
    Skomentowałam, tak jak pisałam. (shoockova) :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekne to było :')
    Popłakalam sie na końcu, sama nwm czemu? :')))
    The Unforgiven

    OdpowiedzUsuń